sobota, 20 czerwca 2015

Wczoraj...

...wyladowalam na pogotowiu. Poszlam z Pytlusia na spacer. Bylysmy nawet w sklepie. Zrobilam zakupy. Obladowana wracalam do domu. Byl wieczor. Przyjemny chlodek. Spotkalam swoja sasiadke z psem. Zaczelysmy rozmawiac o przyjemnych sprawach. Pieski bawily sie razem. Sielanka. Stalysmy tak moze z pol godziny i postanowilysmy wracac do domu. Zrobilam pare krokow i film mi sie zaczal urywac. Zrobilo mi sie ciemno przed oczami, nudnosci zaciskaly mi gardlo, okropny bol glowy i wrazenie, ze moja klatka piersiowa sie pali i zaciska w imadle i wielka trudnosc w lapaniu powietrza. Stopy, rece i twarz zaczely mi dretwiec. Puscilam smycz i upadlam. Jakis facet zadzwonil po pogotowie. Sasiadka chyba lapala psy, bo z wrazenia i swoja smycz puscila. Pomyslalam tylko, ze tak chyba wyglada zawal serca. Karetka zabrala mnie do tego samego szpitala, w ktorym dzien wczesniej mialam tomografie glowy. Dwa razy zatrzymywali sie po drodze, aby mi zrobic EKG, bo cos im nie wychodzilo. Sprawdzili cisnienie. Dali mi jakies tabletki do ssania. Zalozyli maske z tlenem. W szpitalu lekarze zrobili wszelkie mozliwe badania. Na koniec dowiedzialam sie, ze fizycznie nic mi nie dolega i jestem zdrowa jak kon. Problem lezy w mojej glowie. Dowiedzialam sie, ze te wszystkie bole glowy i atrakcje z nia zwiazane to jest moja depresja. A to na ulicy? To byl atak paniki! Mowie mu, ze wyjatkowo milo plotkowalam sobie z sasiadka, ze wyjatkowo bylam zrelaksowana, nie myslalam o niczym zlym i tak nagle takie cos? Powiedzial mi tylko, ze stres manifestuje sie na rozne sposoby i w roznych chwilach. Lekarz wyjatkowo przygotowal dla mnie kopie wszystkich badan jakie zrobili w szpitalu, wyniki tomografii, napisal tez dodatkowo list od siebie, wreczyl mi to wszystko i powiedzial, ze musze jak najszybciej z tymi papierami pojsc do mojego psychiatry. Kurtyna!

7 komentarzy:

  1. Witaj, mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze, dzisiaj się jeszcze nie odzywałaś.
    Chcę ci napisać, że jak przeczytałam, że osoba z agorafobią kupiła pieska - to pomyślałam sobie: WOW, trzeba wielkiej odwagi, żeby podjąć taką decyzję! I jeszcze, że to taki pierwszy krok na drodze do zdrowia. To, że się zdecydowałaś na szczeniaka i to, co napisałaś na początku, że jak sama sobie nie pomożesz, nie poradzisz z tą depresją, to nikt Ci nie pomoże - to znaczy, że zaczynasz brać odpowiedzialność za siebie, wychodzisz z roli ofiary. To jest bardzo ważne. Tego się trzymaj. Pewnie nie jestem w stanie w pełni wyobrazić sobie co czujesz, bo nie zaszłam aż tak daleko - moja depresja zaczęła się 14 lat temu ale nigdy nie byłam w szpitalu psychiatrycznym, o samobójstwie myślałam nie raz, ale zawsze były bliskie osoby w jakiś sposób ode mnie zależne i nie mogłam im tego zrobić, nawet, jak było bardzo źle. Ale leków sporo wypróbowałam. Teraz jest w miarę stabilnie, bez leków od 2 lat, ale ciągle muszę się pilnować, ciągle uczyć, jak żyć. Mnie bardzo pomogły książki. Polecam Ci na początek książkę Ewy Woydyłło "Bo jesteś człowiekiem. Żyć z depresją, ale nie w depresji" - ta książka stawia do pionu, bo podkreśla odpowiedzialność chorego, podkreśla to, że trzeba chcieć, trzeba się uczyć inaczej funkcjonować i przede wszystkim trzeba praktykować te nowe umiejętności. Opisuje też różne rodzaje profesjonalnych psychoterapii oraz kilka metod niemedycznych. Mnie bardzo wartościowym wydal się program wyzdrowienia z depresji wzorowany na programie Anonimowych Alkoholików (podaję Ci tytuł wydania amerykańskiego książki-przewodnika autora tego programu: Jack O. "Dealing with Depression: in 12 Step Recovery"). Wiem, że w Polsce są grupy wsparcia założone przez osoby z depresją w oparciu o ten program, więc może w Kanadzie też coś takiego znajdziesz? Myślę, że kontakt z drugim człowiekiem, który też ma depresję może być bardzo pomocny. W ogóle kontakt z innymi ludźmi jest ważny w depresji, ale czasem najbardziej empatyczny zdrowy człowiek po prostu nie jest w stanie zrozumieć, co Ty przeżywasz, to go przerasta i ucieka. I naprawdę trudno się dziwić.
    A znasz książkę "Świadomą drogą przez depresję" - to praca zbiorowa M.Williams, J.Teasdale, Z.Segal, J.Kabat-Zin, dosyć sławna już na świecie, a Z.Segal jest tez z Toronto (tytuł oryginału: "Mindful Way through Depression: Freeing Yourself from Chronic Unhappiness"). Świetnie pokazuje, jak nakręca się spirala depresji - jak my, chorzy sami siebie w to wpakowujemy, jak to powstaje w naszej głowie cały ten ból i nieszczęście. Dla mnie to było bardzo ważne, gdy zrozumiałam,dlaczego tak się dzieje, jak z jednej niewinnej myśli rodzi się wielka rozpacz. Oczywiście nie wystarczy to zrozumieć, dużo trudniejsze jest zmienić wypracowane latami schematy. Ale pracuję nad tym i wierzę, że mi się uda. I wierzę, że Tobie też się uda, bo chcesz z tego wyjść.
    A czy myślałaś o terapii? Mnie bardzo pomogła, tylko trzeba poszukać terapeutę, z którym jesteś w stanie nawiązać dobry kontakt, który Cię nie będzie drażnił ani nie będziesz mieć wrażenia, że Ty drażnisz jego (mnie się tak kiedyś zdarzyło:). Może terapia on-line? Taka sesja na skaypie lub na maila to koszt ok 100 zł polskich, więc po przeliczeniu na dolary to chyba nie będzie dla Ciebie drogo? Znam dwie psycholożki, które prowadzą takie terapię, podaję Ci adresy stron (prowadzą też blogi psychologiczne): www.ekalinowka.pl i www.pozaschematy.pl. Poczytaj sobie, może znajdziesz tam coś dla siebie.
    Pozdrawiam
    Agata




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Agatko! Bardzo bardzo dziekuje Ci za Twoj wpis. Zaczne szukac ksiazek, o ktorych piszesz. Moj psychiatra nie oferowal mi nigdy zadnych dodatkowych terapii, wiec moze terapia on-line cos pomoze? Dzieki! Skorzystam! Nie moge sie za bardzo rozpisywac, bo bol glowy i nudnosci ciagle mnie mecza. Juz nie moge! Wiadomosci takie jak Twoje odciagaja mnie na chwile od tych dolegliwosci, za co Ci bardzo dziekuje! Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Zrobiłam literówkę w adresie internetowym (zjadłam s ) - powinno być www.ekalinowska.pl

      Usuń
  2. Mój komentarz miał jeszcze drugą część (musiałam podzielić, bo był za długi) ale widzę, że ją wcięło :) No to napisze jeszcze kilka słów.
    Te książki anglojęzyczne powinnaś dostać w Kanadzie bez problemu, gdybyś miała problem z książką E.Woydyłło to napisz w komentarzu, postaram się pomóc.
    I pisz, pisz codziennie. Pisanie ma moc terapeutyczną. Ja prowadzę tradycyjny, papierowy dziennik od lat. To pomaga spojrzeć tak trochę z boku i z dystansu na swoje emocje, przeżycia, po prostu z innej perspektywy.
    Nastaw się, że musisz sama poszukać sposobu na swoją depresję. Niestety lekarze oferują tylko leki, a same leki w większości przypadków nie prowadzą do wyleczenia.
    Może zasypuję Cię zbyt wieloma pomysłami na terapię i może nie wszystkie będą dla Ciebie odpowiednie, ale ważne jest, żebyś znalazła coś dla siebie.
    Jeszcze przyszła mi do głowy wizualizacja - to nie jest żadne hokus-pokus, to naukowo potwierdzona metoda, sportowcy stosują to z dobrymi efektami od dziesięcioleci. Chodzi o to, że ćwiczenie w wyobraźni pewnych czynności czy zachowań przynosi bardzo zbliżone efekty jak wielokrotne powtarzanie tych czynności "na żywo". Ty mogłabyś sobie wyobrażać swoje wyjścia na spacer - wychodzisz, jest przyjemnie, nie wpadasz w panikę, nic złego się nie dzieje, wracasz bezpiecznie do domu. Poczytaj sobie więcej:
    http://psychetee.pl/post/86408096327/wizualizacja-w-sporcie-hit-czy-kit
    Jeszcze raz pozdrawiam, trzymaj się.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. Zasypuj mnie jak najczesciej pomyslami. Uwierz mi, w Twoich komentarzach jest wiecej dobrych rad do wykorzystania niz tego co mi psychiatra zaoferowal przez szesc lat...

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak!!! stres to jest taka franca paskudna, że przychodzi niespodziewanie, czai się w ukryciu i nagle...atakuje bez ostrzeżenia...i z reguły po czasie, gdy najmniej się tego spodziewamy.

    OdpowiedzUsuń