środa, 27 stycznia 2016

Dzisiaj...

... w Kanadzie byla akcja zbierania pieniedzy na choroby psychiczne. Firma telefoniczna Bell oglosila, jak co roku, ze za kazda rozmowe telefoniczna i wyslana dzisiaj wiadomosc odda piec centow na cele zdrowia psychicznego. W zwiazku z tym w internecie na kanadyjskich stronach wrzalo od znanych osobistosci opowiadajacych o swoich depresjach, chorobach dwubiegunowych, schizofreniach itp. Przewaznie zebrane miliony wplacane byly na szpital psychiatryczny, w ktorym bylam dwa razy. Mnie to zlosci. Zastanawiam sie na co dokladnie przeznaczane sa te miliony dolarow, do ktorych rowniez obficie dorzuca sie rzad kanadyjski. Mnie te coroczne akcje nie pomogly ani o jote. Psychiatra w odpowiedzi na agorafobie, ciagle kaze mi wydmuchiwac powietrze w papierowa torebke. Na moja depresje juz dawno nie reaguje. Kaze tylko regularnie brac wszystkie jedenascie tabletek. I tyle.

a ja? Dowiedzialam sie, ze do czerwca nie musze placic czynszu za mieszkanie, bo nadplacilam gdy jeszcze pracowalam lata temu. Dobra wiadomosc. Ale czy mi poprawila humor?
Wyszlam z Pytlusia na krotki spacerek przed jej wyjsciem do jej psiego przedszkola, czyli ponadplanowo, bylo cieplo, oddychalam pelna piersia, pies sie cieszyl, ja sie cieszylam. Dobra wiadomosc. Ale czy mi poprawila humor? Pytlusia pojechala do przedszkola, a ja z miska pysznych lodow zasiadlam do komputera i obejrzalam dwa odcinki ulubionych dwoch seriali polskich. Sielanka. Ale czy mi poprawila humor? Pytlusia wrocila rozbawiona, szalala po mieszkaniu, wyglupiala sie, morda usmiechnieta, futro az fruwalo w powietrzu, sama radosc. Smialam sie z niej w glos. Ale czy mi poprawila humor? Przyszedl kumpel. Odebral za mnie paczke z poczty. Nawet jej nie rozpakowalam. Zaczal rozmawiac z Pytlusia bardzo smiesznie, ze boki zrywac. Ale czy mi poprawilo to humor? Przyszla sasiadka, wiec Pytlusia sie rozdwoila, bo chciala bawic sie z kumplem, chciala zabawiac sasiadke i mnie musiala przeciez pilnowac jak cien. Bylo komicznie. Ale czy poprawilo mi to humor? Ostatni gosc wyszedl po dwudziestej. Pytlusia zmeczona zwinela sie w klebuszek i zasnela. Dzien byl pelen usmiechu. Zadnych trosk. Staralam sie. Ale gdy drzwi sie zamknely, poszlam prosto do miejsca, w ktorym od dawna zbieram nadprogramowe tabletki, ktorych czasami nie biore. Wsypalam je wszystkie do duzej miski. Wzielam duza butelke wody i usiadlam z tym wszystkim w ciemnym pokoju i zaczela sie walka. Wziac czy nie wziac. Czarna dziura, ktora mnie dzisiaj ogarnela wyjatkowo paskudnie przygdniotla mnie z calej sily. Trzymalam miske z tymi kolorowymi lekami na kolanach, butelke z woda otworzylam i po jakims czasie zaczelam brac do buzi po jednej tabletce, powoli. Nagle Pytlusia zerwala sie ze swojego lozeczka, podbiegla do mnie, oparla lapki o moje kolana, polozyla mi na kolanach swojego ulubionego misia i zaczela piszczec glosno. Rozplakalam sie. Odstawilam miske i wode i wlaczylam lampe, aby popatrzec na nia co jej sie stalo, ze tak halasuje. A ona oparta o moje kolana zaczela podskakiwac, czyli znak, ze chce abym ja wziela na kolana. Na kolanach to ona zwykle wytrzymuje u mnie gdy jedziemy autobusem. W domu nie wyrywa sie do siedzenia na mnie. A teraz gdy ja wreszcie wzielam na rece, przytulila sie do mnie, po chwili wziela misia w morde, ulozyla sie tak, ze jej tyl lezal na mojej jednej rece, a glowa oparta byla o druga i nie ruszyla sie przez nastepne ponad dwie godziny! Ja w tym czasie plakalam, ale tez sie nie ruszylam, aby jej nie przeszkadzac w spaniu. Gdy wreszcie sie poruszyla to najpierw oblizala mi cala buzie, podtykala mi tego swojego brudnego miska pod nos, az po chwili gdy jej sie juz znudzilo zeskoczyla z kolan. A ja wstalam i wysypalam caly swoj tabletkowy skarb zbierany mozolnie przez ponad dwa lata, do muszli i spuscilam wode.

Teraz siedze i sobie mysle, ze to cale gadanie o chorobach psychicznych i te miliony dolarow zbierane na... no wlasnie... na co? ... na  oplacenie budynkow i lekarzy tylko, zeby mogli zdobywac swoje tytuly naukowe? ... no wlasnie te cale miliony zbierane w tych szlachetnych akcjach sa tyle warte ile warta jest woda spuszczona w moim klopie. Tym razem pomogl mi pies. Przez chwile mnie zupelnie przycmilo i nawet o Pytlusi nie myslalam, dopoki nie dotknelam jej miekkiego futerka. Wiecej byloby pozytku z tych milionow, gdyby zostaly przeznaczone na bezdomne psy. Dziwnym zbiegiem okolicznosci to tyle w temacie chorob psychicznych na dzisiaj. Ludzie naprawde maja powody, aby wpadac w depresje. Ja powodow nie mam, ale najwyrazniej z tym jest jak z agorafobia. Glowa mowi, ze dam rade wyjsc na zewnatrz, a cialo czy dusza sobie strajkuje kiedy chce. Gdzies przeczytalam, ze depresja to walka ciala o zycie i walka duszy o smierc... dzisiaj do akcji wkroczyl pies.

4 komentarze:

  1. Wiesz, j amam podobne odczucia przy tych WIELKICH akcjach...
    Zwierzaki mają szósty zmysł, dobrze że masz Pytlusię, bo działa na Ciebie jak najlepsze lekarstwo, lekarz, anioł stróż.

    Pozdrawiam ciepło i wiosennie z bardzo deszczowego Oregonu,
    Motylek

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytlusia jest dobra na wszystko...
    ...
    Pytlusia to jest klinek na splinek
    Na brzydki bliźniego uczynek
    Na braczek rzucony na rynek
    Na taki jakiś nie taki ten byt
    Pytlusia pomoże na wiele
    Na co dzień jak i na niedzielę
    Na to byś Ty patrzała weselej

    https://www.youtube.com/watch?v=UdSwdIXef8w

    OdpowiedzUsuń