poniedziałek, 9 maja 2016

Pora....

... na sadzenie kwiatkow. Rok temu mialam juz pomocnika ;)


Pozdrawiam Was serdecznie! 

p.s. a tu krociutkie video z czekania na odbior do przedszlola ;) 

sobota, 23 kwietnia 2016

Nastepny...

... mily dzien. Az boje sie o tym rozpisywac. Wstawie wiec tylko zdjecie mojego aniola stroza, z przed tygodnia. To jest taki moj maly terminatorek szwarzenegger :)  Pozdrowionka!




sobota, 16 kwietnia 2016

Po...

...dniach ponurych, dzisiaj jest wspaniale. Spedzilam z Pytlusia na spacerze, w dwoch parkach normalnych i jednym psim cale dwie godziny bez zadnych sensacji i rozpiera mnie taka wiosenna radosc. Moze  bedzie lepiej?


:)

niedziela, 3 kwietnia 2016

wtorek, 29 marca 2016

Papuzki...

... Nierozlaczki :)



a z nienowosci to nie wychodze z domu, znowu... nie wiem kiedy wyjde, pewnie gdy mi sie leki skoncza, to bede zmuszona wyjsc do psychiatry... na swieta nie pojechalysmy nawet do brata... a u brata jakies fatum wisi - nie mieli pradu przez trzy dni, tak, ze nawet nie mieliby jak po mnie wyjechac, bo drzwi garazowe na prad, komorki wyladowane, a domowy telefon na prad, wiec nie wiedzialabym nawet dlaczego nie wyjechali... potem bratowa prowadzila corke niepelnosprawna, ktora jest wyzsza i ciezsza (bratowa jest jak kurczaczek) i poslizgnela sie i obydwie upadly. Na szczescie dziecku nic sie nie stalo, a bratowa ma rozcieta warge, podbite fioletowe oko i ogolnie jest poobijana... brat ma zapalenie kolana, wiec nie moze pracowac, chodzic, nawet lezec z bolu... to wszystko w czasie swiat... az boje sie do nich dzwonic, aby o jakims nowym nieszczesciu nie uslyszec. 

Jedyna pociecha to Pytlusia, ale sie powtarzam. Uwielbia chlopaka z jej przedszkola, ktory po nia przyjezdza no i juz sie nawet z nim nie wita, tylko od razu pedzi do windy, bo tak jej sie spieszy chyba do tej swojej kolezanki... wraca z przedszkola umorusana i juz sama biegnie prosto do lazienki, bo wie, ze trzeba futro plukac... i zawsze jest tak rozbawiona, ze wariuje jeszcze po mieszkaniu przez nastepna godzine, poltorej, a potem odjezdza w objecia morfeusza i jeszcze we snie biega, bo chyba jej sie przedszkole sni... kiedys miala problem ze szczotka klozetowa, a teraz upatrzyla sobie jedna kosc i gdy daje jej te kosc, to bierze w morde i zaczyna biegac po mieszkaniu, piszczy w nieboglosy i powarkuje i probuje 'zakopac' te kosc w roznych katach mieszkania... no i wczoraj znalazlam przez przypadek te schowana kosc i znowu jej dalam, myslalam, ze juz zapomniala jak ja chciala zakopac, a ta w ryk w nieboglosy i ten sam rytual, zapomniala chyba gdzie ja ostatnio schowala, wiec znowu bieganie po calym mieszkaniu, kopanie parkietu i wrzask, ze nie  moze zakopac, nie moglam jej uspokoic, ale po jakims czasie w koncu sama problem rozwiazala, przewrocila lapkami swoj kosz z zabawkami, wykopala z tego kosza wszystkie zabawki, polozyla tam te nieszczesna kosc i spowrotem wepchala do tego kosza czesc swoich zabawek i dopiero wtedy sie uspokoila! Przez ten caly czas pracy z koszem i zabawkami nie wypuscila kosci z mordki... duzo bym dala aby sie dowiedziec, co tak naprawde w tej  psie glowce sie kotluje. Dostaje tyle roznych przysmakow, kosci itp. ktore przewalaja sie po podlodze i ktorymi od czasu do czasu sie zajmuje i mlaska przy tym smiesznie, a tej jednej jedynej kosci nie przepusci, musi byc schowana i juz :)


czwartek, 17 marca 2016

Rok...

.... temu, w Dzien Swietego Patryka, Pytlusia jeszcze byla na Florydzie ze swoja psia rodzinka, a ja dostalam zdjecie szesciotygodniowego brzdaca tak wystrojonego :)


no i wszystkim poszukiwaczom czterolistnej koniczynki wszystkiego najlepszego! :)

poniedziałek, 14 marca 2016

W przedszkolu...

... na wybiegu w poludnie jest ponad trzydziesci psow, a Pytlusia prawie 
wszedzie na zdjeciach jest tylko ze swoja kolezanka :) 


środa, 9 marca 2016

Jest...

... teraz +18C. Ptaki cwierkaja jak oszalale. Pytlusia po prawie czterech godzinach wrocila z tego swojego psiego przedszkola umorusana jak nieboskie stworzenie, jezor wywieszony, uszczesliwiona. Spi teraz smacznie, az pochrapuje.  Mimo, ze jakas radosc rozpycha sie we mnie, ze wiosna, to jednak zal mi, ze nie poczulam takiej prawdziwej, do szpiku kosci zimy. Staram sie nie myslec o upalach czterdziestostopniowych przy zawartosci wody w powietrzu wiekszej niz tlenu.
Wczoraj z rana ubrana na krotki rekawek wyszlam na spacer z Pytlusia rozanielona z mysla, ze bedzie fajnie. Bylo. Przez jakies 300 metrow kiedy to nagle zaczelo mnie mdlic, krecic sie w glowie, zaczal zamazywac mi sie obraz, czarne mroczki zaczely latac przed oczami i najgorsze, brak powietrza... nie zastanawialam sie zbyt dlugo tylko zrobilam w tyl zwrot i pedem do domu. Tyle wyszlo nam ze spaceru. Przez reszte dnia mialam zawroty i cala reszte, ale przynajmniej nie zemdlalam i nie zwymiotowalam na ulicy, ani w domu. Agorafobia - cholera gorsza od ... no nie wiem czego... marze, aby pojsc do parku i byczyc sie w nim na trawie, bez koca nawet caly bozy dzien, az sie sciemni... ryczec mi sie chce... rower, ktorym kiedys podrozowalam sama po swiecie, po odludnych wertepach, stoi zakurzony i oparty o sciane i zawadza w przejsciu, ale nie mam sumienia go wyrzucic, bo ciagle sobie powtarzam, ze tak jak mi ta agorafobia wskoczyla nagle na tory, tak tez moze jednak nagle z nich wyskoczy i kiedys wszystko wroci do normy i znow zaczne sie wloczyc z dala od betonu... specjalny koszyk do roweru dla Pytlusi, byl pierwszym zakupem jaki zrobilam gdzy czekalam az Pytlusia do mnie dotrze. Marzenia, naprawde wydaje mi sie, ze mam przyziemne, nie chce juz nic od zycia, tylko tyle, aby Pytlusia nie zostala sama, abym mogla swobodnie wloczyc sie godzinami gdzie mnie nogi poniosa i abym wreszcie pozbyla sie tej ogolnej depresyjnej guli, ktora mnie przygniata.... ale wystarczy... ot tak mi sie ulalo, bo dzisiaj bardzo chcialam, ale nie zaryzykowalam wyjscia z domu i mam naprawde mieszane uczucia, ktore przekladaja sie na okrecone kraniki w oczach...

Zalaczam zdjatko Pytlusi, z jej najlepsza kolezanka Gizmo, jak sie okazalo
( a nie kolega! :) Tak mimo wszystko gdy na to patrze to wiosennie mi :)


środa, 24 lutego 2016

Jeszcze...

... jakos nie moge sie zebrac do dluzszego pisania, ale chcialam sie pochwalic, bo ciesze sie jak male dziecko :) Wlasnie przed chwila ziewnelam tak, ze paszcza nie zahamowala w pore, mocno zabolalo i chrupnelo jak grrrr, ale wreszcie szczeka wskoczyla mi na miejsce!! ufffff... :)

a tu Pytlusia na wsi:


piątek, 12 lutego 2016

Oj...

... ponarzekam. Trzy dni temu ziewnelam tak niefortunnie, ze cos mi przeskoczylo w szczece i nie moglam jej zamknac. W bolu zaczelam nia ruszac, aby sie nastawila, ale gdzie tam. Po jakims czasie zamknelam wreszcie usta, ale bol pozostal. Boli mnie teraz szczeka, zab i ucho. Nie wiem tylko czy to wszystko naraz od nienastawionej szczeki, czy po prostu kazde z osobna postanowilo sobie zaczac bolec w tym samym czasie. No a ja jak zwykle, zamiast pojsc do lekarza po jakac pomoc, jesli nie nastawienie to przynajmniej jakies skuteczne srodki przeciwbolowe, to sobie siedze zamknieta w domu i sie nad soba rozczulam... ale ja juz tak mam... kiedys spadlam ze schodow i cos mi przeskoczylo w biodrze. Do lekarza oczywiscie nie poszlam. Kustykalam przez ponad rok, az zapisalam sie z kolezanka na aerobik i pierwsze cwiczenia jakie tam mialysmy to bylo wchodzenie na schodek, raz jedna noga raz druga. Oczywiscie nie moglam podsniesc sie na tej kulejacej nodze, ale stwierdzilam, ze nie jestem sama, wiec jak mi cos peknie itp. to bedzie ktos obok, kto mi pomoze. Zacisnelam zeby i mimo ogromnego bolu podnioslam sie na tej nodze na schodek i wtedy uslyszalam tylko pstryk i to co mi wyskoczylo ponad rok wczesniej, wskoczylo na miejsce i bol od razu przeszedl calkowicie. Zawsze mialam wstret do lekarzy. W Polsce mialam kilka kontaktow z lekarzami, ktore wspominam jako koszmar. W Kanadzie zawsze wszyscy byli mili, ale wstret pozostal. No i sam fakt, ze musialabym wyjsc z domu tez nie pomaga, mimo, ze od psychiatry dostalam specjalne pismo, ktore musze ze soba nosic wszedzie, w ktorym dokladnie opisal, dlaczego moj pies ma pozwolenie na wchodzenie ze mna do wszystkich placowek medycznych, na spotkania z lekarzami itp. (to zwiazane jest z agorafobia i faktem, ze z Pytlusia jest mi troche latwiej na zewnatrz niz bez niej). Trzy dni mysle o wyjsciu do lekarza, a mimo to nie robie nic. Mam jeszcze sobote i niedziele do namyslu, bo potem w poniedzialek wyjezdzam z Pytlusia na tydzien do brata, bo zgodzilam sie przypilnowac jego niepelnosprawna corke, ktorej opiekunka wyjezdza na Kube odpoczac. Brat przewaznie przebywa w trasie w Stanach, i bratowa tez pracuje, wiec aby nie musieli marnowac swojego urlopu jedziemy my. Pytlusia bedzie zachwycona, bo caly tydzien spedzi ze swoim ulubionym kumplem Rockim. Rocky oczywiscie przez caly ten czas bedzie wyrzucal noze i pioruny z oczu, bo zazdrosny jest o Pytlusie i musi wtedy na zwiekszonych obrotach pilnowac swoje zabawki, musi pilnowac, aby Pytlusia nie zdazyla zjesc swoich psich kostek (swoja kostke zawsze zaraz chowa i od razu przybiega do Pytlusi i potrafi jej wyjac kostke z mordy) musi sie przepychac, aby sie dostac do mnie no i na kolankach jest ciasno, bo obydwa moje cienie musza w tym samym czasie siedziec na moich kolanach. Rocky gdy pije wode i zauwazy katem oka, ze Pytlusia stoi w kolejce za nim tez do picia, to stoi przy tej misce z woda i chlepta dotad, az wypije cala wode, aby tylko dla niej nie starczylo :) a ona i tak wpatrzona jest w niego jak w swiety obraz. Jego zabawkami bawi sie tylko wtedy gdy on na chwile gdzies wyjdzie i nie widzi, gdy sie pokaze z powrotem, to ona od razu rzuca zabawke i udaje, ze jej w ogole w mordzie nie miala.... a gdy chce mu pograc na nerwach i pobiegac po domu, to wtedy zabiera mu jakas zabawke i od razu ucieka z nia i tak potrafia sie ganiac nieustannie przez ponad pol godziny bez przerwy, po calym domu. Smiesznie jest z tymi zwierzakami.

Zalaczam ulubione zdjecie Pytlusi z przedszkola. Przed wyjsciem z domu zawsze wyglada jak dobrze ulozona dziewczynka, z pieknie wyczesanym futrem, a wraca taka rozczochrana jak ostatni huligan :)
Za te oczka sprzedalabym dusze ;)


czwartek, 4 lutego 2016

Dostalam...

... dzisiaj z psiego przedszkola krotki raport i zdjatka Pytlusi. Okazalo sie, ze Pytlusia ma tam wielbiciela, z ktorym sie nie rozstaje :) Normalnie miod na serducho :)


wtorek, 2 lutego 2016

Kazda...

... zabawka na wage zlota. Rwanie papieru to juz wyzsza szkola jazdy - wazniejsze chyba od zawabek. Wszystkie sa zawsze wybawione do imentu... czyli oficjalnie Pytlusia pierwszego lutego skonczyla roczek. Byla kokarda we wlosach, byly balony, byl tort, swieczka, dwoch wielbicieli czterech lap, prezenty jak widac, (albo i nie widac) no i wiecej zdjec na karcie w aparacie do ktorego wcielo mi kabelek... grrr Od jutra zaczynam przekopywac kosze wiklinowe w poszukiwaniu tego nieszczesnego kawalka czarnego kabla... bo nie zdzierze... a od ciecia dowiedzialam sie, ze ktos ciagle w biurze blokowym skarzy sie na szczekanie Pytlusi...skarga na nieszczekajacego psa! Wiem, bo zawsze jestem z nia. Nigdy nie zostawiam jej samej w mieszkaniu!  no zesz zamroczylo mnie ze wscieklosci. Powiedzialam tylko, ze Pytlusia jest u siebie i moze robic co chce, a juz najbardziej i najglosniej jak tylko potrafi ma mnie ostrzegac przed zlodziejami i wlamywaczami. Ja przez ponad dziesiec lat znosze walenie sasiadow drzwiami, glosne dyskusje na korytarzu, klotnie o kazdej porze dnia i nocy, trzaskanie drzwiami do zsypu na smieci i glosne dudnienie muzyki, nawet w srodku nocy i nie narzekam, bo sie przyzwyczailam, a ta psina jest ze mna tylko prawie rok i jeszcze duzo wody uplynie zanim sie przyzwyczai do tej holoty za drzwiami... wiec jak sie komus nie podoba jej szczekanie, to niech wreszcie zacznie chodzic na paluszkach po korytarzu, abym ja wreszcie miala swiety spokoj, a pies nie musial uciszac towarzysia szczekaniem. Niech sobie palant zwalcza przyczyne, a nie skutek. Ja sie rozkrecilam, a ciec zaczal sie smiac i wmawiac mi, ze on ani nikt w biurze nie bierze tych skarg na powaznie,  ze od tak mi powiedzial, bo chcial zagadac...bo przewaznie ci sami ludzie regularnie biegaja do nich skarzyc sie na wszystko, nawet na sasiadow z innych pieter... zebym wiedziala, ze sporo ludzi to ma problemy i biora rozne leki i im odbija, wiec go pocieszylam, ze ja juz bylam w psychiatryku dwa razy, czasami o lekach zapominam i wtedy nie recze za siebie jak mi ktos bedzie po pietach deptal :)))))


niedziela, 31 stycznia 2016

Tak...

... Pytlusia wygladala gdy miala piec miesiecy:


Dzisiaj idziemy do pralni futra, gdzie zawsze wita sie tak;


A jutro.... hmmm... o tym jutro:



P.S. Ptaki za oknem wrzeszcza jak oszalale. +5C. Jest pochmurno, ma padac - tak jak lubie. 
Ciezka gula ciagle siedzi mi w gardle. Czarne dziury pode mna sie rozkladaja. Uwazam, aby w nie nie wpasc, ale od kilku dni ciagle rycze. Mam czarne kola pod zapuchnietymi oczami, ale ide wziac prysznic, ubrac sie, wyszczotkowac Pytlusie i cale cztery godziny przed praniem futra idziemy je ublocic jak sie tylko da. Papierowe torby do oddychania mam juz spakowane w plecaku. Tabletki na uspokojenie polkniete. Zapasy w torebce. Marzy mi sie, aby te cztery godziny poszwendac sie po parkach. Ale jak to zwykle bywa, ja swoje, a organizm swoje, wiec zobaczymy.


środa, 27 stycznia 2016

Dzisiaj...

... w Kanadzie byla akcja zbierania pieniedzy na choroby psychiczne. Firma telefoniczna Bell oglosila, jak co roku, ze za kazda rozmowe telefoniczna i wyslana dzisiaj wiadomosc odda piec centow na cele zdrowia psychicznego. W zwiazku z tym w internecie na kanadyjskich stronach wrzalo od znanych osobistosci opowiadajacych o swoich depresjach, chorobach dwubiegunowych, schizofreniach itp. Przewaznie zebrane miliony wplacane byly na szpital psychiatryczny, w ktorym bylam dwa razy. Mnie to zlosci. Zastanawiam sie na co dokladnie przeznaczane sa te miliony dolarow, do ktorych rowniez obficie dorzuca sie rzad kanadyjski. Mnie te coroczne akcje nie pomogly ani o jote. Psychiatra w odpowiedzi na agorafobie, ciagle kaze mi wydmuchiwac powietrze w papierowa torebke. Na moja depresje juz dawno nie reaguje. Kaze tylko regularnie brac wszystkie jedenascie tabletek. I tyle.

a ja? Dowiedzialam sie, ze do czerwca nie musze placic czynszu za mieszkanie, bo nadplacilam gdy jeszcze pracowalam lata temu. Dobra wiadomosc. Ale czy mi poprawila humor?
Wyszlam z Pytlusia na krotki spacerek przed jej wyjsciem do jej psiego przedszkola, czyli ponadplanowo, bylo cieplo, oddychalam pelna piersia, pies sie cieszyl, ja sie cieszylam. Dobra wiadomosc. Ale czy mi poprawila humor? Pytlusia pojechala do przedszkola, a ja z miska pysznych lodow zasiadlam do komputera i obejrzalam dwa odcinki ulubionych dwoch seriali polskich. Sielanka. Ale czy mi poprawila humor? Pytlusia wrocila rozbawiona, szalala po mieszkaniu, wyglupiala sie, morda usmiechnieta, futro az fruwalo w powietrzu, sama radosc. Smialam sie z niej w glos. Ale czy mi poprawila humor? Przyszedl kumpel. Odebral za mnie paczke z poczty. Nawet jej nie rozpakowalam. Zaczal rozmawiac z Pytlusia bardzo smiesznie, ze boki zrywac. Ale czy mi poprawilo to humor? Przyszla sasiadka, wiec Pytlusia sie rozdwoila, bo chciala bawic sie z kumplem, chciala zabawiac sasiadke i mnie musiala przeciez pilnowac jak cien. Bylo komicznie. Ale czy poprawilo mi to humor? Ostatni gosc wyszedl po dwudziestej. Pytlusia zmeczona zwinela sie w klebuszek i zasnela. Dzien byl pelen usmiechu. Zadnych trosk. Staralam sie. Ale gdy drzwi sie zamknely, poszlam prosto do miejsca, w ktorym od dawna zbieram nadprogramowe tabletki, ktorych czasami nie biore. Wsypalam je wszystkie do duzej miski. Wzielam duza butelke wody i usiadlam z tym wszystkim w ciemnym pokoju i zaczela sie walka. Wziac czy nie wziac. Czarna dziura, ktora mnie dzisiaj ogarnela wyjatkowo paskudnie przygdniotla mnie z calej sily. Trzymalam miske z tymi kolorowymi lekami na kolanach, butelke z woda otworzylam i po jakims czasie zaczelam brac do buzi po jednej tabletce, powoli. Nagle Pytlusia zerwala sie ze swojego lozeczka, podbiegla do mnie, oparla lapki o moje kolana, polozyla mi na kolanach swojego ulubionego misia i zaczela piszczec glosno. Rozplakalam sie. Odstawilam miske i wode i wlaczylam lampe, aby popatrzec na nia co jej sie stalo, ze tak halasuje. A ona oparta o moje kolana zaczela podskakiwac, czyli znak, ze chce abym ja wziela na kolana. Na kolanach to ona zwykle wytrzymuje u mnie gdy jedziemy autobusem. W domu nie wyrywa sie do siedzenia na mnie. A teraz gdy ja wreszcie wzielam na rece, przytulila sie do mnie, po chwili wziela misia w morde, ulozyla sie tak, ze jej tyl lezal na mojej jednej rece, a glowa oparta byla o druga i nie ruszyla sie przez nastepne ponad dwie godziny! Ja w tym czasie plakalam, ale tez sie nie ruszylam, aby jej nie przeszkadzac w spaniu. Gdy wreszcie sie poruszyla to najpierw oblizala mi cala buzie, podtykala mi tego swojego brudnego miska pod nos, az po chwili gdy jej sie juz znudzilo zeskoczyla z kolan. A ja wstalam i wysypalam caly swoj tabletkowy skarb zbierany mozolnie przez ponad dwa lata, do muszli i spuscilam wode.

Teraz siedze i sobie mysle, ze to cale gadanie o chorobach psychicznych i te miliony dolarow zbierane na... no wlasnie... na co? ... na  oplacenie budynkow i lekarzy tylko, zeby mogli zdobywac swoje tytuly naukowe? ... no wlasnie te cale miliony zbierane w tych szlachetnych akcjach sa tyle warte ile warta jest woda spuszczona w moim klopie. Tym razem pomogl mi pies. Przez chwile mnie zupelnie przycmilo i nawet o Pytlusi nie myslalam, dopoki nie dotknelam jej miekkiego futerka. Wiecej byloby pozytku z tych milionow, gdyby zostaly przeznaczone na bezdomne psy. Dziwnym zbiegiem okolicznosci to tyle w temacie chorob psychicznych na dzisiaj. Ludzie naprawde maja powody, aby wpadac w depresje. Ja powodow nie mam, ale najwyrazniej z tym jest jak z agorafobia. Glowa mowi, ze dam rade wyjsc na zewnatrz, a cialo czy dusza sobie strajkuje kiedy chce. Gdzies przeczytalam, ze depresja to walka ciala o zycie i walka duszy o smierc... dzisiaj do akcji wkroczyl pies.

wtorek, 26 stycznia 2016

Cos...

... spadlo w lazience i narobilo huku, ale skoro Pytlusia nie szczeka to nawet tam nie zajrzalam, ale ze snu skutecznie sie wybudzilam... grrr... nie lubie takich  niespodzianek w srodku nocy.... dobrze, ze mam zalukaj to sobie cos obejrze, moze jakis horror ;) Mam tez TV Polonia i telewizjada.net, wiec niby nie mam tego kabla telewizyjnego, a jednak na  brak telewizji nie narzekam i szczegolnie w takich chwilach jak ta bardzo sie przydaja. Poza tym to nic ciekawego sie nie dzieje, poza tym, ze z Pytlusia wychodze na dlugi spacer tylko w niedziele. W reszte dni tygodnia 3 dni chodzi do przedszkola i 2 razy wychodzi z kumplem i jeden raz wychodzi ze swoja ulubiona pania, ktora zajmuje sie jej futrem raz na poltora miesiaca. Widac, ze jest bardzo zadowolona, bo bardzo sie cieszy na widok jej wyprowadzaczy i juz nie ma tragedii z rozstawaniem sie. Pierwsza maszeruje do windy i nawet sie na mnie nie obejrzy :) Moze zaczne ja zostawiac w mieszkaniu sama i zobacze jak na to reaguje. Jesli bedzie halasowac i stac caly czas przy drzwiach to dam sobie spokoj. Nie bede jej zmuszac do czegos czego nie znosi. Gdy wychodze z nia na spacer to po prostu ja ide za nia. W te niedziele zaprowadzila mnie do dwoch psich sklepow i do parku psiego, spryciula.... i dostala smakolyki w sklepach i pobiegala z pieskami... nie wiem co ja bym bez niej zrobila.

No i przedszkole :)

sobota, 16 stycznia 2016

Wierzycie....

... w duchy?

Dzisiaj przed chwila Pytlusia zerwala sie ze snu, stanela przy moim fotelu, najezyla siersc, zapatrzyla sie w kat mieszkania, w ktorym stoja ikeowskie galezie zwiazane sznurkiem, taki sobie snopek siegajacy prawie sufitu, rozszczekala sie wsciekle (jeszcze jej takiej nie slyszalam, bo ogolnie to jest nieszczekajacy piesek) tak, ze nie moglam jej uspokoic. W mieszkaniu i za drzwami cicho jak makiem zasial, a ona zamienila mi sie w pitbulka. Po jakims czasie, moze pol minuty, snopek galezi runal na ziemie w nasza strone zawadzajac o kije bambusowe w duzym szklanym sloju. Juz samo jej patrzenie w jeden punkt w mieszkaniu i ujadanie, postawily moja siersc na bacznosc, a gdy snopek i bambusy sie przewrocily to ze strachu zabraklo mi powietrza... jeszcze rece mi sie trzesa... no i co ja mam o tym myslec? To nie pierwszy taki numer w tym mieszkaniu...

A tu four amigos z przedszkola :)


wtorek, 12 stycznia 2016

Nie...

... wierze, ze to juz 2016! Czwartego stycznia Pytlusia poszla do nowego przedszkola. Trzy razy w tygodniu okolo poludnia przyjezdza chlopak i zabiera ja ze soba z innymi psami na prywatny teren, gdzie towarzysio moze sie swobodnie wybiegac. Potem po ponad trzech godzinach Pytlusia wraca do domu zadowolona i usmiechnieta i zmeczona. Jest jeszcze podobno niesmiala, ale zaczyna sie bawic z malymi pieskami i nie ucieka juz przed duzymi. Ja w czasie gdy jej nie ma, nie mam co ze soba zrobic. Brakuje mi jej i nie moge sie na niczym skupic, a mialo byc tak pieknie. Mialam brac ksiazke i wychodzic w tym czasie do Starbucksa na kawe i male czytanko, a jak jest, wiadomo... siedze w domu i odliczam minuty do powrotu psinki.

Od czwartego stycznia zaczelam sie zdrowo odzywiac. To znaczy zamowilam sobie trzy podwojne posilki, wiec mam szesc obiadow tygodniowo. Wszystkie skladniki do danego obiadu sa dokladnie wymierzone, zapakowane, podpisane, wlozone do jednej torby razem z dokladnym przepisem jak to wszystko przyrzadzic. Dania sa pyszne, bardzo zroznicowane i przede wszystkim zdrowe i na moja kieszen. Nie musze robic zakupow, robic niepotrzebnych zapasow, dzielic, odmierzac. Musze tylko wszystko pomyc, przyrzadzic i zjesc. Wiecej wydawalam pieniedzy na byle jakie jedzenie, w kolko to samo zreszta, a teraz ciagle zachwycam sie roznymi smakami. W kazdy poniedzialek dostaje paczke z jedzeniem. Jakos po tych obiadach przestalam krazyc przy lodowce jak satelita.

To tyle zmian jesli chodzi o nowy rok. A zapomnialabym. Przygotowalam sobie jeszcze puszke i male karteczki na ktorych wpisuje tylko pozytywne doswiadczenia z danego dnia. Do tego data, godzina. Skladam i wrzucam do puszki. Jesli dozyje do 2017 to pierwszego stycznia spedze na czytaniu tych karteczek. Zastanawiam sie czy wytrwam.

Humor mi uwiera jak gula w gardle. Cos mi ciagle wisi nad glowa. Czekam, az cos sie stanie zlego. Pewnie gdyby sie stalo, to wreszcie odetchnelabym z ulga :) Pozdrawiam!


sobota, 2 stycznia 2016

W Nowym...

... Roku zycze Wam :)

Z pozdrowieniami dla odwiedzajacych, (od najwiekszej ilosci wizyt do najmniejszej)
Polska, Kanada, Niemcy, Stany Zjednoczone, Austria, Hiszpania, Francja, Rosja, Szwecja, Japonia i Singapur! Dzieki za odwiedziny!