... o moim piatkowym 'wystepie' na chodniku rozniosly sie po moim bloku jak virus. Dostaje maile, telefony i smsy. Wszystkie pelne cieplych slow, troski i porad. Nie wiedzialam, ze mam tylu zyczliwych ludzi naokolo. Od trzech miesiecy, odkad mam Pytlusie, nagle okazalo sie, ze mam do kogo usta otworzyc. Ludzie pamietaja moje imie. Czasami przychodza na kawe odwiedzic Pytlusie. Mam z kim ja zostawic gdy musze wyjsc do lekarza. Dziwnie sie z tym czuje. Nie jestem przyzwyczajona. Nawet nie wiem jak mam reagowac i czy w ogole. Tym bardziej po piatku jest mi zwyczajnie w swiecie wstyd. Zamknelam sie w mieszkaniu. Boje sie wychodzic na zewnatrz. Boje sie zgubic Pytlusie jesli zemdleje na ulicy, albo bede miala podobny atak paniki. W domu leze. Glowa boli. Nudnosci mecza. Szumy w uszach doprowadzaja mnie do szalu. Zawroty glowy w polaczeniu z nudnosciami to jest jazda sama w sobie. Jak mnie juz ze szpitala odeslali to przeciez nie mam po co jechac tam z powrotem. Zostawilam wiadomosc na maszynie mojemu psychiatrze, ze musze sie z nim jak najszybciej spotkac. Ciekawa jestem kiedy oddzwoni. Jestem w rozsypce.
Dzisiaj zadzwonil sasiad i zakomunikowal mi, ze zabiera mnie i Pytlusie na spacer. Zgodzilam sie. Poszlismy do sklepu po zakupy. To byl krotki marsz. Wesoly. Smialam sie. Pytlusia dokazywala. Zrobilismy zakupy. Skierowalismy sie w strone parku dla psow.... i na raz zrobilo mi sie ciemno przed oczami, duszno, zaczelo mi brakowac tchu, nudnosci uderzyly ze zdwojona sila, zawroty. Powiedzialam, ze nie dam rady, musze do domu. Powrot zajal mi moze niecale cztery minuty. Weszlam do domu, zdazylam polozyc sie na podlodze i zemdlalam!!!
Serio, c o j a m a m r o b i c?
To świetnie, że masz obok siebie życzliwych ludzi - pewnie zawsze byli, tylko Ty się przed nimi ukrywałaś. Nie masz się czego wstydzić - przecież jesteś chora, a chorym zdarzają się i omdlenia i jazdy karetkami. Postaraj się docenić ich troskę, ucieszyć się z tego. Uśmiechnij się do nich szczerze. Kontakty z ludźmi są bardzo ważne przy wychodzeniu z depresji.
OdpowiedzUsuńA co do Twoich dolegliwości fizycznych - czy to nie jest tak, że dokonałaś zbyt gwałtownej zmiany w swoim życiu - przeszłaś od razu od zupełnego zamknięcia w domu do długich spacerów z psem. i to był szok. Może powinnaś wprowadzać te zmiany dużo wolniej. Ponowne zamknięcie się w domu to raczej nie jest dobry pomysł. A może wybierz porę dnia, gdy czujesz się chociaż trochę lepiej i wyjdź dosłownie na chwilę przed blok - 3-5 minut (jeżeli to za dużo, to nawet mniej) - szybkie siku Pytlusi, dwa-trzy podskoki na trawce i wracacie. Nastaw się, że to tylko 3 minuty, więc na pewno dasz radę. I tak codziennie, aż poczujesz się z tym nowym zwyczajem bezpiecznie, wtedy zaczniesz zostawać na dworze 2-3 minuty dłużej itd. Czytałam w jakiejś książce psychologicznej właśnie o takiej metodzie terapeutycznej przy agorafobii - tam pierwszym krokiem było samo podejście chorego do drzwi wejściowych mieszkania, następnym dotknięcie klamki, kolejnym uchylenie drzwi.
A może masz jakieś nowe leki i tak na nie reagujesz? Albo może właśnie potrzebujesz teraz innych leków, bo zmienia się trochę Twój tryb życia? Koniecznie przyciśnij tego psychiatrę - nastaw się przed wizytą, że będziesz stanowcza - niech coś wymyśli, od tego jest, zamiast trzymać Cię na lekach, które nie pomagają. Chcesz coś zmienić, podejmujesz działania (założyłaś bloga, kupiłaś psa, wychodzisz do ludzi) - leki powinny Ci zapewnić na tyle dobre samopoczucie fizyczne, żebyś mogła te działania kontynuować. Nikt nie jest w stanie normalnie funkcjonować, gdy ciągle boli go głowa, ma nudności, wymioty, szumy w uszach i mdleje. Tym bardziej, że masz wyniki badań, które wykluczają inne, somatyczne przyczyny Twoich dolegliwości.
Postaraj się przede wszystkim trochę uspokoić - czy próbowałaś kiedyś ćwiczeń oddechowych albo korzystałaś z nagrań relaksacyjnych (na Youtube znajdziesz wiele, na pewno coś Ci przypadnie do gustu). Nawet, jeżeli to przyniesie tylko chwilową ulgę, to już coś. Poszukaj tego rodzaju ćwiczeń, na tyle prostych, żebyś mogła od razu zacząć to praktykować. I słowo PRAKTYKA jest w tym wypadku kluczowe, wierz mi, sprawdziłam to na sobie.
Trzymaj się, nie poddawaj, dasz radę.
pozdrawiam
Agata
Musze sie zastosowac do Twoich cennych uwag. Dzieki!
Usuń3-5 minut i do domu... tak szczerze mowiac to nikt nie stosowal zadnych metod terapeutycznych przy mojej agorafobii. Po prostu po dwoch latach zamkniecia, wyjechalam z mieszkania prosto do psychiatryka, a tam juz na drugi dzien pielegniarka szpikowala mnie dodatkowo na droge jakims swinstwem, ktore w ogole nie dzialalo, i wychodzila ze mna przed szpital na super krotki spacer... leki mam ciagle te same od szesciu lat...nie dzialaja... musze rzeczywiscie skorzystac wreszcie z Youtube... moze cwiczenia oddechowe pomoga? moze nagrania relaksacyjne? Bede probowac... naprawde wielkie dzieki za porady! Pozdrawiam...
Te same leki od sześciu lat????? Myślałam, że tylko polska służba zdrowia jest beznadziejna, a tymczasem za Oceanem jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuńNie miałam jakiś super psychiatrów, ale zawsze, jak mi leki nie odpowiadały - źle się po nich czułam, miałam nieprzyjemne skutki uboczne lub po prostu nie było widocznego efektu, to mi je zmieniali na inne. I Ty też masz do tego prawo.
Agata
Tak te same. To sa leki, ktorymi w szpitalu zaczeli mnie szpikowac. Moj psychiatra nie zmienil nawet jednej tabletki przez te wszystkie lata. Ja juz dawno zwatpilam w jego skutecznosc :(
Usuń