sobota, 4 lipca 2015

U mnie...

... dzisiaj wreszcie nastapila malenka zmiana. O godzinie siodmej rano zabralam Pytlusie i wyszlam na spacer na puste ulice. Zero ludzi, bardzo malo samochodow, slonce, chlodek i oszalamiajacy zapach lipy. Bylysmy na zewnatrz ponad poltorej godziny. Zrobilam tez zakupy. Gdy rozbolala mnie glowa i zaczely meczyc nudnosci, szybko wrocilysmy do domu. Postep - nie zemdlalam, nie mialam zadnego ataku paniki, ale bol glowy i nudnosci mecza mnie do teraz. Od jakiegos czasu jestem tez bardzo zmeczona. Do tego stopnia, ze zasnelam z kubkiem zimnej kawy w reku, ktora wylalam na brzuszek Pytlusi, bo spala obok mnie na pleckach. Moj psychiatra chyba jest na urlopie, bo jeszcze nie oddzwonil! Psychiatryk obchodze na razie szerokim lukiem. Ogolnie mam wszystkiego dosc, ale cieszy mnie, ze wyszlam wreszcie sama na spacer i nic sie nie stalo. Zawsze to jakis maly kroczek do przodu, szkoda, ze przewaznie towarzysza mu przynajmniej dwa do tylu.

Dziekuje wszystkim za komentarze, maile i slowa wsparcia. Bardzo mnie one ciesza!
Wybaczcie, ze od razu nie odpisuje na maile. Odpisze na wszystkie na pewno, tylko teraz mam troche gorsze dni i nie wychodzi mi skupianie sie na pisaniu. Przepraszam.

Pozdrawiam Was wszystkich!

1 komentarz:

  1. Bardzo sie ciesze, ze wyszlas z domu, to sa dobre wiesci, nawet male kroki sa wazne, kropla drazy skale! :) Sciskam Cie mocno i serdecznie pozdrawiam :)))
    sad.a.5

    OdpowiedzUsuń