.... u psychiatry. Nie zmienil moich lekow. Nadal biore jedenascie roznych tabletek - ten sam zestaw od szesciu lat. Dodal tylko lorazepam, ktory mam brac przed kazdym wyjsciem z domu. Przed moim wyjsciem z gabinetu na druczku do recept napisal mi wierszyk:
I know what to do. Just get out.
I can do it. Just do it now.
w wolnym tlumaczeniu:
Wiem co zrobic. Wyjsc.
Potrafie to zrobic. Zrobie to teraz.
!!! - to jest jego recepta na moja agorafobie!!!
Fakt, ze od momentu gdy zaczelam brac lorazepam przed wyjsciem z domu, ani razu nie zemdlalam i nie mialam ataku paniki gdy wychodze na dwa bardzo krociutkie spacery naokolo bloku... ale ciagle naokraglo (nie tylko na spacerach) mecza mnie nudnosci, zawroty glowy, wrazenie odrywania sie od ziemii, okropne bole glowy, swiatlowstret, dusznosci i taki sobie surowy strach... strach jest taki, ze mam wrazenie jakby ktos mi rece na szyi zaciskal.... ja sie po prostu dusze ze strachu... i nie spie ostatnio mimo, ze jestem wiecznie zmeczona... nie robie nic... jesli wychodze na spacer, czy wstane w mieszkaniu to robie wszystko w zwolnionym tempie, aby jakimis naglymi ruchami nie wywolac wymiotow, albo nie przewrocic sie od zawrotow glowy...Pytlusia bawi sie zabawkami, biega w podskokach po calym mieszkaniu, ciagle cos robi, jest bardzo zabawna, kochana i taka energiczna, ale nie rozrabia... i to mnie martwi... jak na moj gust jest za grzeczna... leze i ja obserwuje... i wydaje mi sie jakby robila wszystko, aby mnie rozsmieszyc, ale mi nie przeszkadzac...co jakis czas podbiega tez do mnie i albo dotyka mojej twarzy swoim zimnym noskiem, albo kladzie sie obok mnie na pleckach i wystawia brzuszek do miziania... gdy sie zmeczy zabawa to kladzie swoja morde na mojej poduszce i przytula ta mordke do mojej twarzy, zasypia i smiesznie posapuje...zauwazylam, ze gdy kladzie sie spac to zawsze mnie dotyka, najczesciej morda do mojej twarzy, albo kladzie sie na moich nogach, albo kladzie mordke na mojej szyi, albo zwyczajnie polozy lapki na moja reke... zupelnie jakby chciala sie upewnic, ze jej nie uciekne gdy ona spi... czesto patrze na nia i nie moge pohamowac placzu...glownie, ze nie moge wyjsc z nia na porzadny dlugachny spacer.... jestem bezsilna... psychiatra powiedzial mi, ze te moje wszystkie fizyczne dolegliwosci powstaja w mojej glowie i musze zaczac myslec pozytywnie... popatrzylam na niego i rece mi opadly... facet ma ponad czterdziesci lat praktyki jako psychiatra i karmi mnie TAKIM frazesem? Przeciez mu tlumaczylam, ze przez pierwsze dwa miesiace z Pytlusia prawie wszystko bylo w porzadku... zaczelam nawet myslec, ze wreszcie wychodze z tego bagna.... spedzalam z Pytlusia czas na zewnatrz po kilka godzin dziennie i dopiero od dwoch ostatnich miesiecy organizm znienacka zaczal mi strajkowac... i gdy pierwszy raz uslyszalam, ze to jest spowodowane stresem to prawie popukalam sie w glowe... jakim stresem? Przeciez mam wesolego kochaniutkiego szczeniaczka, ktory ciagle doprowadza mnie do smiechu, a mi tu ktos ze stresem wyjezdza? A teraz? Jak ja mam sie przedzierac z pozytywnymi myslami przez moje chocby tylko nudnosci, albo gdy oddychac nie moge.... szczegolnie gdy swiat szerzy nienawisc i morduje sie jakby byl na wyscigach, wysadza w powietrze, niszczy co sie da, a czego nie zniszczy to zasypuje smieciami, ludzie choruja na straszne choroby, jedni chca zyc, a umieraja, inni chca umrzec, a zyja, bogaci zabieraja biednym, biedni zabieraja bogatym, wszystko kotluje sie jakby nagroda dla najlepszych bylo zycie wieczne tu na ziemii, a przeciez za sto lat i tak wszyscy wyladujemy na cmentarzu, jak bedziemy mieli szczescie.... ludzi powinno sie prowadzic na ten cmentarz regularnie raz w tygodniu, bo niektorzy najwyrazniej zapominaja, ze wszyscy tam wyladujemy i zamienimy sie w zatrute pozywienie dla robali... i dla tego pylu, ktorym na pewno sie staniemy, warto robic zadyme ze swojego tak krotkiego zycia? Taaa... najwazniejsze to myslec pozytywnie...
Przepraszam ze pytam ,ale czy Ty nie masz kontaktu ze swoja rodzina ? Moze bliski czlowiek pomoglby w tej trudnej i wyniszczajcej chorobie. Przesylam pozdrowienia .
OdpowiedzUsuńhmmm... maz mnie zostawil juz wiele lat temu... zrobil mi tylko przysluge :) ... rodzice zmarli juz dawno... z bratem, ktory mieszka ok. sto kilometrow na polnoc od Toronto, na wsi, przez ponad dwadziescia lat nie utrzymywalam w ogole kontaktu z roznych powodow i dopiero od niedawna nasze sporadyczne kontakty moge nazwac rodzinnymi, ale do glowy nie przyszloby mi zawracac jemu i jego rodzinie glowy moimi fanaberiami... on ma bardzo ciezko chora, niepelnosprawna dorosla corke i moje gadanie o moich problemach mozna by tylko porownac do brzeczenia komara w towarzystwie wlaczonego silnika odrzutowego... a ze znajomymi to juz pisalam wczesniej, poucinalam kontakty juz dawno, jednak od czasu do czasu wymienie jakis niezobowiazujacy email... i ogolnie jestem otoczona zyczliwoscia obcych ludzi, a to sasiadow z bloku, a to psiarzy itp... i jesli juz zdobede sie na rozmowe to nie rozczulam sie nad soba tylko przewaznie zartuje i sie wyglupiam, mimo, ze to najczesciej zwyczajnie boli, bo chcialoby mi sie krzyczec, a w zamian pracuje nad przyklejonym usmiechem... przeciez kazdy ma jakies mniejsze czy wieksze problemy i glupio byloby mi obarczac innych swoimi...niech sie psychiatra nad tym meczy... na taka prawdziwa bez zadnych zahamowan szczerosc pozwalam sobie tylko na tym blogu... i to nawet nie jest wolanie o pomoc dla siebie, tylko pokazanie innym co czlowiekowi moze sie w glowie kotlowac gdy jest w depresji, ma agorafobie i inne dolegliwosci... moze komus to pomoze w zrozumieniu choroby bliskich? albo chorym uswiadomi, ze nie sa sami? Ja na poczatku czesto slyszalam, ze stalam sie tylko leniwa i ide na latwizne, abym ruszyla cztery litery i wracala natychmiast do zycia... wiem, ze musze sobie sama pomoc i nie moge ogladac sie na nikogo, z mysla, ze czyjas czarodziejska rozdzka zalatwi moje problemy....i tak przestalam isc na latwizne i masochistycznie zmuszam sie do codziennego wychodzenia z domu przynajmniej dwa razy... dzisiaj za oknem jest juz 32C plus wilgotnosc, co sprawia, ze na zewnatrz jest jak w saunie... zaraz zmusze sie do wziecia prysznica, zaloze sliczna wyjatkowo kolorowa sukienke, wcisne kapelusz na glowe, plecak na plecy, sandalki na nogi i nawet wyciagne jakis wisiorek na szyje i pierscionek na palec, mimo, ze wszystko we mnie az wyje, aby zostac w lozku, albo jesli juz to wyjsc po prostu rozczochrana w pizamie na zewnatrz i tak nikt tego nie zauwazy, bo o tej porze w niedziele i jeszcze w taki upal ulice sa zwyczajnie puste...wyczesze futro Pytlusi i zrobie z nia runde na zewnatrz...dlugosc spaceru zalezy tylko i wylacznie od tego jak szybko zacznie mi brakowac powietrza i drastycznie zmniejszy mi sie pojemnosc pluc... cala reszte dolegliwosci o.l.e.w.a.m.... wiec moj psychiatra ten swoj wierszyk moze sobie w buty wlozyc... ten swoj lorazepam tez, bo jakos widocznej ulgi mi nie przynosi, a tylko watrobe meczy... eecchh... a mialam nie narzekac... grrrr Pozdrawiam Cie serdecznie!!
UsuńNie znam systemu w Kanadzie, ale musi być jakiś sposób, aby dostać drugą opinię. Obecnie fobie można leczyć nie tylko farmakologicznie, chociaż farmakologia na początku się przydaje. (Terapia kognitywno-behawioralna, biofeedback, czy nawet EFT, są to terapie bez skutków ubocznych i działają!!!)
OdpowiedzUsuńJa cierpię na okrutną, chroniczną i lekooporną bezsenność. Przez kilka lat lekarze dawali mi środki nie tylko nasenne (które nie działały), ale też przeciwdepresyjne, bo w medycynie uważano, że bezsenność to albo wynik stresu albo depresji. Oprócz chronicznego niedospania, wielu innych kłopotów zdrowotnych, dodatkowo męczyłam się ze skutkami ubocznymi antydepresantów. Aż wreszcie trafiłam do psychologa, który popukał się w czoło. Ja nie mam depresji!!! Trzeba ogromnego samozaparcia, ja wiem, ale walcz o siebie i swoje prawa. Być może masz dobrze postawioną diagnozę, być może masz agorafobię ale jeżeli bierzesz leki od sześciu lat i ciągle masz problemy, to nie ma w tym logiki!!! To znaczy, że lekarz Ci w niczym nie pomaga!
Spróbuj zebrać siły i znaleźć drugą opinię. Dla siebie! Dla swojej przyszłości! Dla Pytlusi!
I poważnie polecam Ci psychoterapię u psychologa, który zajmuje się fobiami. To się leczy!!!!
Proszę, nie poddawaj się. Taka wrażliwa dusza z Ciebie :*****
Izo, dziekuje Ci za wiadomosc, ktora jak zwykle jest dla mnie bardzo cenna. :)
UsuńNajlatwiej w Kanadzie jest sie dostac do szpitala psychiatrycznego. Przynamniej ja mam takie wrazenie. Cala reszta jak psychoterapia, kognitywna-behawioralna, ETF, znalezienie nowego psychiaty to jest po prostu jakas abstrakcja... ale walcze, codziennie i na zlosc swojemu organizmowi, przede wszystkim dla Pytlusi, bo gdyby o mnie chodzilo, to zamknelabym sie w mieszkaniu juz na dobre i moze dopiero wtedy odetchnelabym wreszcie z ulga i wrocilabym do tego kretowania/vegetowania ktore przynajmniej fizycznie nie szwankowalo.... Pozdrawiam Cie!
Tutaj, w USA to ogromna abstrakcja. Za psychologa nie pokrywało mi ubezpieczenie ale to były najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. To dzięki psycholog odzyskałam siłę, moc i motywację, aby zmienić kierunek, który do niczego nie prowadził. Ona pomogła mi zawalczyć o swoje prawa i zdrowie.
UsuńAle to Twoja decyzja. Do takiej trzeba dojrzeć i być przekonanym do jej słuszności. Zamknę więc tego gadającego pyska :))) i nie będę więcej Cię pouczać, bo nie o to chodzi.
Wspieram Cię i jestem przy Tobie, chociaż nie obok :***
Tylko sie nie zamykaj! Wszystkie Twoje porady sobie bardzo cenie! W Kanadzie bedac na rencie na te cholerna depresje i agorafobie, nie place za nic i moze wlasnie dlatego nie mam wyboru jesli chodzi o psychiatre czy psychologa... po prostu musze brac co jest pod reka, a wyboru niet :( W psychiatryku wszystko jest dostepne, psychiatrzy, psychologowie, pracownicy socjalni, woluntariusze itp... po wyjsciu ze szpitala zalatwili mi wolontariusza, ktory przychodzil do mnie co dwa dni, aby wyprowadzic mnie jak pieska na spacer .... albo zalatwili mi specjalna firme, ktora regularnie przyjezdzala do mojego mieszkania, aby je sprzatac, za darmo itp... ale nie zapewniali psychiatry, czy psychologa po wyjsciu ze szpitala,.. o to trzeba bylo sie martwic na wlasna reke... i to mnie najbradziej dziwilo... Pozdrowionka!
UsuńSystem USA i kanadyjski to dwa różne spektrum, nie mają nic ze sobą wspólnego.... Kiedyś, nie publicznie mogę opisać Ci kilka ABSURDÓW, ale to ja już obie będziemy miały się lepiej i pośmiejemy się z tego :))
Usuńoj bardzo jestem ciekawa tych absurdow :))
Usuń