wtorek, 7 lipca 2015

Slow...

... mi brak. Dzisiaj rano poszlam na spacer. Przez caly czas nie moglam porzadnie zlapac powietrza i bylo mi slabo... dobra... mowie sobie, ze to tylko chyba panika... zwolnie, skupie sie na piesiu to przejdzie... nie przeszlo... gdy zaczely mi rece i twarz dretwiec to wrocilam do domu! Umowilam sie wczoraj z sasiadem, ze zostawie dzisiaj rano Pytlusie u niego i zrobie runde po pobliskich sklepach... no i tak zrobilam mimo, ze nie czulam sie dobrze... poszlam do trzech sklepow... zrobilam zakupy... caly czas zle sie czulam... wyszlam w koncu z podziemia na zewnatrz i w tlumie ludzi zwymiotowalam... wstydu sie najadlam... rozplakalam sie z bezsilnosci... jakas kobieta dala mi wody... ktos tam podszedl i zapytal sie jak mi pomoc... reszta, dzieki bogu, omijala szerokim lukiem... w koncu sie pozbieralam i okolo 300 metrow do domu, a ja sobie podjechalam taksowka, chyba raczej niezbyt wygladalam, bo kierowca nawet nie marudzil, ze taki krotki kurs ma... w domu polozylam sie i z godzine lezalam zanim sie pozbieralam i poszlam do sasiada po Pytlusie... zielona i prawie fioletowa na twarzy, czarne kola pod oczami... nedza i rozpacz... nie wytrzymalam i mu sie wyplakalam... stwierdzil, ze on wezmie Pytlusie do siebie, a ja mam sie zebrac i zamiast czekac na psychiatre, to pojechac do psychiatryka na pogotowie po pomoc ! Posiedzialam u niego, uspokoilam sie, zabralam psine i wrocilam do domu... polezalam i teraz siedze w internecie i czytam co mi wpadnie w rece, aby mysli odciagnac od tego, ze mi niedobrze... w tygodniu zrobie pranie...jesli nic sie nie zmieni i psychiatra nie oddzwoni to po niedzieli pojde do psychiatryka....ja tu chyba naprawde wariuje... tabletki biore codziennie, a szczerze mowiac nie wiem po co .... sie porobilo!! ... no to sie wyzalilam...zdaje sobie sprawe z tego, ze sie powtarzam.... jednym slowem ciagle nie jest dobrze... ale mnie odrzuca od tego psychiatryka i tak odsuwam te wycieczke tam jak najdalej moge, ale jesli nie wytrzymam do nastepnego tygodnia to pieprzne wszystko i tam pojde i juz.... nie no... sami widzicie, ze nawet normalnie pare slow napisac nie moge chociazby o pogodzie... no dobra, mamy upaly i saune... zachod Kanady sie pali, a dym z tych pozarow dotarl juz na wschod do nas... a przeciez Kanada nie jest taka mala! ... ostatnio dwie osoby (psie znajomosci) namawialy mnie, abym pojechala z nimi (osobno) w tropiki (bo tanio) i do Azji (bo pojedynczo za drogo)... wiem, ze chca dobrze, zreszta o moich problemach nie zwierzam sie....a co ja mam powiedziec? ... ja tu mam problem z wyjsciem na spacer pare krokow od bloku!! smile emoticona Ania z Las Vegas namawiala mnie, abym z nia pojechala gdzies na jakies tropikalne wyspy, bo bardzo tanio... zebym zabrala Bessie i ze bedzie fajnie... no to zaczelam jej dokladnie opisywac przez co ostatnio przechodze i ze wyjazdy dalej niz kilometr z mieszkania na razie nie wchodza w gre... to mi zaczela doradzac, ze mam pozytywnie myslec, brac gravol na nudnosci, tabletki od bolu, cos na uspokojenie i bedzie dobrze :))) Zeby to bylo takie latwe! Ja juz w ogole nie mysle! ani pozytywnie, ani negatywnie tylko modle sie aby mi wreszcie przeszly dolegliwosci, ze zadne leki nie dzialaja, ze to problem z glowa, przeniosl sie na problem z cialem... ze jestem w rozsypce i na razie nie mam nad tym kontroli i wyjazd to bylyly tylko wyrzucone pieniadze.... ja swoje, a ona swoje... ciagle mi podsyla co raz to nowe oferty w tropiki...no jeszcze zima to rozumiem, ale jechac w tropiki latem? smile emoticon...dla mnie chwilowo szczytem marzen jest wziac Pytlusie i powloczyc sie z nia nad jeziorem Ontario (ktore zaczyna sie jakies trzy kilometry ode mnie) i oddychac normalnie... a bylo tak pieknie... wegetowalam sobie spokojnie zamknieta w domu, to mi sie leczyc depresje i agorafobie bezbronnym psem zachcialo... normalnie jakbym kij w mrowisko wsadzila!... nie zrozumcie mnie zle, absolutnie nie zaluje, ze mam Pytlusie! Nie oddam jej nikomu! tylko od jakiegos czasu (tak okolo poltora miesiaca chyba) moj organizm zwariowal i nie mam pojecia jak dlugo jeszcze tak wytrzymam :(

9 komentarzy:

  1. Jestem :*
    Pocieszyć nie mogę, ani Cię przytulić, ale jestem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem Cie i powiem, ze nie ma sie czego wstydzic, na poczatku ciazy mialam torsje i nosilam ze soba taka torebke, jak w samolotach, zeby w razie czego w miejscu publicznym skorzystac, (no trudno, to jest odruch, kazdy kiedys w zyciu mial i moze bedzie mial). Dlatego nie ma co sie dolowac dodatkowo. Moze leki nie sa dobrze dobrane dla Ciebie i konsultacja z lekarzem jest potrzebna, jak napisalas, widze tu duzo zdrowego rozsadku z Twojej strony. Dobrze, ze masz sympatycznego sasiada. Sciskam Cie mocno i pozdrawiam :) sad.a.5

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo sie ciesze ze zdecydowalas sie na te zakupy. Nie moge nawet wyobrazic sobie jak ci jest ciezko. Ale musisz byc bardzo sympatyczna osoba skoro przygodni znajomi zapraszaja cie na wycieczki. Wierze ze wszystko sie uda ale wg mnie wizyta u psychiatryka cie nie ominie. Serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sympatyczna? Nie wiem... ja lubie sie klocic ;) ale czasami mam przeblyski i normalnie porozmawiam :) Pozdrowionka.

      Usuń
  4. Co do agorafobii to polecam Ci ksiazke o lekach "At Last A Life" by Paul David. Przez 10 lat cierpial na leki i sam sie z nich wyleczyl. Pozdrawiam Cie serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymaj się ciepło! Ściskam Cię mocno!
    Masz w sobie siłę! Skoro piszesz o tym co Cię spotyka, masz dużo siły i odwagi!

    OdpowiedzUsuń